To ja :) Mnie są potrzebne takie odmóżdżacze - najlepiej w piątek po pracy, jak na nic już nie mam siły.
A co do wad filmu - owszem zgadzam się w kwestii dialogów i kompletnego odrealnienia nie tylko co do organizacji imprez masowych ;) Mimo to przyjemnie się oglądało. Najbardziej ujęły mnie zdjęcia - ciut bajkowe, ale nie cukierkowe, zwłaszcza te angielskiej prowincji. Lubię o takim świecie pomarzyć...
A "Love actually"? No cóż - mistrzostwo gatunku.

1 Czy pisze kobieta?
Jeśli tak - to domyślam się, że Jude Low w roli przystojnego ojca dwóch uroczych córeczek (z którymi nie ma najmniejszych problemów wychowawczych) - oczarowuje.
2 Piękne jest także to, że mężczyźni i kobiety chlają tam na potęgę, ale nieprzyjemnych skutków pijaństwa nie ma w filmie w ogóle. Co najwyżej wspomina się o tak zwanym "urwaniu się filmu" poprzedniego wieczora.

Ja rozumiem tę potrzebę oglądania bajek. Ona jest ludzka. Co najwyżej konkretne tytuły ulubionych bajek dobieram sobie wedle odrobinę innego klucza.

Pisze kobieta. Domyślasz się źle ;)
Jeśli mam o J. Law wspominać, to bardziej ruszał mnie w "Bliżej". Tu podobały mi się zdjęcia i klimat. Urocze, proste aktorstwo. Tyle.
A potrzebę bajek mam zbyt wielką żeby zadowolić się tę nędzną ilością dzieł gatunku. które powstały - muszę korzystać z tego co jest, czasem przymróżając oko. Choć dziś obejrzałam Nianię i to była uczta dla oka bez przymróżeń.

No ale 'Closer' akurat do kategorii bajek nijak nie przystaje. Wręcz przeciwnie. Moja osobista małżonka z miejsca znienawidziła ten film za jego treść: za tę ilość świństw, które czwórka bohaterów serwuje sobie na wzajem. Małżonka do dziś reaguje alergicznie na wszelkie propozycje powtórzenia sobie tego tytułu. Wobec tak stanowczej opinii, maestria reżyserska i aktorska nie ma widać najmniejszego znaczenia.
PS "Nianię" (tę pierwszą) też lubimy bardzo.

Oczywista - o potrzebie bajek pisałam w kontekście Holiday a nie Closer ;)))
A stanowcze opinie małżonki mogą świadczyć o wrażliwości - docenić film, nie koniecznie musi znaczyć lubowanie się w klimacie. Dla mnie dzieło (nie koniecznie arcy) to film do obejrzenia raz (na wiele lat) - zbyt dużo emocji zostawia i nie potrzebuje powtórnego oglądania. Stąd te bajki - po nich nie zostaje nic i nie zaprzątają głowy, a i śpi się lepiej ;)

Wowowow, chwileczkę, a jakież to świństwa czwórka bohaterów serwuje sobie nawzajem? Tak pytam, bo jakoś nie zauważyłam.
Moja ocena: Film bardzo mi się podobał, wygląd Anglii, z kolorowym, cukierkowym domkiem Iris na czele ;) 118 minut upłynęło mi jakby to było 90 min ;).
Co do problemów wychowawczych, czy tez ich braku, to z dziewczynkami w tym wieku nie ma problemów. Problemy są chwilę przed, i zaczną się za chwilę. 5-9 lat to okres względnego spokoju ;) Co do zestawienia 4 wesel u pogrzebu, Love Actually oraz Notting Hill, to Notting Hill jest zdecydowanie najsłabsze. Love Actually - owszem - mistrzostwo, ale na NH ja osobiście się wynudziłam. Pozdrawiam ;)

Ależ doczytaj moją polemikę z menyskiem do końca io uważnie, please.
Świństwa serwują sobie nawzajem bohaterowie wspomnianego przy okazji filmu 'Bliżej / Closer'. On z pewnością nie jest komedią romantyczną. I nie ma tam cukierkowo-kolorowych domków.

Co do Twojego klasyfikowania 'Holiday' powyżej 'Notting Hill' - zwyczajnie się nie zgodzę. I tyle. W 'Notting Hill', prócz humoru oraz kłopotów sercowych była ta odrobina ożywczego kwasku, którego dodanie stanowi o różnicy pomiędzy efektem słodkim a efektem lekko mdłym. W 'Holiday' mamy już li-tylko cukier, sypany tak obficie, że nawet w kategorii odmóżdżaczy (określenia tego używam niekoniecznie pejoratywnie: takie filmy też są potrzebne) nie dla wszystkich jest to danie strawne. Ja wprawdzie strawiłem, ale potem oceniłem jak oceniłem.

Ok, my mistake ;) Na swą obronę mogę rzec, że film skończyłam oglądać tak koło 3:30 w nocy ;) Co do Notting Hill to cóż, nie urzekła mnie ta historia. Julia Roberts zagrała amerykańską gwiazdę i dlatego "nie urzekła mnie ta historia". Co do cukierkowego domku Iris, to w filmie są doskonale pokazane jego plusy i minusy: brak dojazdu, zimne mury, przeciągi... Doskonale ukazuje to samo podejście Amandy, która zachwyciła się zdjęciami domku, ale jak już przyszło co do czego to na drugi dzień uznała, że wraca do swojej cywilizacji ;) Skoro wzięłam się za film po północy i nie zasnęłam, to jest dobrze. Co więcej, czas umknął mi bardzo szybko.